Ranek był cyniczny.
...Tygielek zalała zimną wodą podgrzała, po czym zdjęła z palnika.
Powtórzyła czynność cztery razy z krótką przerwą na zdradę
Ronnego Jordana z mistrzem Johnym Coltranem w drodze
pomiędzy salonem a kuchnią dostrzegła, że znowu pada.
-Bałagan.
Poruszona chwyciła za porcelanową filiżankę jedną z siedmiu
przeznaczonych tylko do tego celu. Do tygielka wlała kilka
kropel zimnej wody, dzięki czemu kawowy osad opadł na dno.
Przepłukała usta wodą. W tym samym czasie w domu zagościł
Lazy Bird genialnego Johnego. Spojrzała figlarnym wzrokiem w
stronę butelki Guerbé i rzekła:
-Gnoju, dam sobie radę i bez ciebie.
Dom budził się do życia z każdym kolejnym jej uśmiechem.
Zastępując niewiernego Guerbé, Victorią, wprawiła w
ruch sprężyste biodra. Czarna bielizna migała delikatnie jak jej całe ciało.
-Bałaganie, kocham cię nad życie!
Błogo wykrzyczała, po czym zgrabnie usiadła.
Chwyciła za pióro i bardzo drobną linią napisała:
Czuje
czuje
pewnie
ślinie
kostki
bez ryzyka
wniwecz
obrócę rozsądek
Bierz
bierz
brutalnie
całość
naruszaj
traktuj a
raczej nie
wierną będę
![]() |
~soheir |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz